środa, 6 lipca 2011

Moc w słabości się doskonali

Swiety Pawel w Drugim Liscie do Koryntian tak pisze: Powstrzymuje sie jednak, aby mnie nikt nie ocenial ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie slyszy.

Aby zas nie wynosil mnie zbytnio ogrom objawien, dany mi zostal oscien dla ciala, wyslannik szatana, aby mnie policzkowal - zebym sie nie unosil pycha.

Dlatego trzykrotnie prosilem Pana, aby odszedl ode mnie, lecz [Pan] mi powiedzial: “Wystarczy ci mojej laski. Moc bowiem w slabosci sie doskonali”.

Najchetniej wiec bede sie chlubil z moich slabosci, aby zamieszkala we mnie moc Chrystusa.

Dlatego mam upodobanie w moich slabosciach, w obelgach, w niedostatkach, w przesladowaniach, uciskach z powodu Chrystusa.

Albowiem ilekroc niedomagam, tylekroc jestem mocny.

Swiety Pawel jest mi wyjatkowo bliski. On tez, tak jak wiekszosc z nas, byl wielkim grzesznikiem Zwalczal okrutnie chrzescijan.

Do dnia, kiedy upomnial sie o niego Pan Bog. Jego zycie, podobnie jak swietego Augusta, mialo dwa rozdzialy: pierwszy bez Boga, drugi dla Boga.

Pozostawili po sobie swiadectwa bardzo poruszajace.

I wlasnie my, slabi i grzeszni, mozemy sie do nich porownac - oczywiscie do pierwszych bezboznych okresow w ich zyciu.

A potem czerpmy nadzieje i sile z ich doswiadczen.

Jesli uwierzymy w wielka, wybaczajaca milosc Boga, to zacznie sie nasze zdrowienie.

46 Responses to “Moc w slabosci sie doskonali”

By Piotr on grudnia 9, 2007 | Reply
Ciezko jest myslec gdy jest sie w stanie depresji. Przeszkoda sa negatywne mysli jak i brak precyzji w mysleniu. Jest w czlowieku jednak cos co go popycha do szukania wyjscia z tej trudnej sytuacji. Taka sytuacja jest droga do doroslosci, nabierania doswiadczenia. Jestesmy postawieni w zupelnie innej sytuacji niz ludzie ktorzy nie cierpia na depresje. Jest to droga z trudnymi przeszkodami…

By pola on stycznia 8, 2008 | Reply
do Piotr: masz racje, ze nie chodzilo tu o to, ze sama wiara w Boga wystarczy, zeby wyciagnac sie z depresji. Zgadzam sie. Ale zobacz - apostol Pawel powiedzial: kiedy jestem slaby, wtedy jestem mocny. Mysla. ze w depresji potrzebna jest pomoc Boga, tylko ze On nie zawsze bedzie odpowiadal na nasze modlitwy tak jak bysmy tego oczekiwali. Nie sprawi cudu na srodku ulicy, ale moze pomoze nam przez jakas bliska osobe, ktora nie pozwoli nam sie zalamac… Apostol Pawel kiedy byl slaby dostawal pomoc i ta wlasnie sila od Boga byl mocny. Pewnie ze sa takie osoby, ktore nie poradza sobie z depresja bez fachowej pomocy, ale Ty umniejszasz role Stworcy, przeciez nie jestes w stanie przewidziec przyszlosci, jak by wygladala bez Jego pomocy!
Pozdrawiam.
gdybys chcial podyskutowac to moj mail
pauletee@wp.pl

By dlaludzi on stycznia 23, 2008 | Reply
#

By Piotr on listopada 24, 2007 | Reply

Moc w slabosci sie doskonali…To prawda, ale my przeciez mowimy o depresji. Ciezko powiedziec czym byl oscien w ciele apostola Pawla, ale jedno jest pewne - nie byla to deprecha. Komus kto jest w depresji, ciezko jest zrobic cokolwiek. Apostol, o ktorym mowa, przeszedl na piechote wiele kilometrow, 3 razy topil sie okret, na ktorym plynal, by glosic Slowo… Byl wiele razy biczowany.Trudno sie zdobyc na usmiech komus kto stoi w obliczu depresji. On stojac w obliczu smierci mowil - zawsze sie radujcie. Proponowalbym by nie upraszczac sprawy. Na depresje zapadaja rowniez ludzie wierzacy i mowienie, ze wiara w wybaczajaca milosc Boga wystarczy do zdrowienia, jest wielkim nieporozumieniem. Powiem wiecej - moze wywolac wieksze poczucie winy i beznadzieje od tej, ktora juz i tak jest… - piotrass72@interia.pl

Do Piotra
Ja rozumiem szerzej ten kontekst - Pawel nie radzil sobie z czyms… modlil sie, prosil, ale… Bog nie zabral tej niedogodnosci - to dla tych co mysla, ze wystarczy pomodlic sie i wszystko zniknie…
Ale powiedzial WYSTRACZY CI MOJEJ LASKI…
ja to rozumiem - ze BOG wie, jak nam ciezko i cudownie tego nie bedzie zmienial, ale wystarczy nam Jego laski - nie zostawi nas samych, itp.
Moj lekarz powiedzial mi, ze to choroba cywilizacyjna… coraz bardziej sie do tego przekonuje - wiec chora jest nasza cywilizacja, warunki, wiec nie ma sensu tej choroby brac do siebie… personalnie, potraktowac ja jak cukrzycy swoja cukrzyce, sercowcy czy zawalowcy - swoje serducho itp. Chociaz pewnie podobnie mogli czuc tylko tredowaci… wykluczeni, ale zobaczcie teraz trad nie jest problemem.

To czego uczy mnie depresja - to dbania o siebie.
W bardzo szerokim kontekscie - zaspokajanie swoich potrzeb, nie bycie wszystkim dla wszystkich… wyznaczania wlasnych celow i osiagania ich, nawet z poslizgiem.
Drastycznego i podstawowego brania pod uwage swoich mozliwosci, a nie swoich checi sprostania czyims oczekiwaniom…
dbania o odpoczynek, relaks, czas tylko dla siebie… MUSZE TO REALIZOWAC, zeby moc normalnie, czyli bez wylaczania sie na dlugie depresje, funkcjonowac.
Tak tylko poznajac glebiej swoje ograniczenia mozna lepiej sobie radzic z nawrotami depresji.
Ostatnio trafilem na dobra pozycje “Jak Wygrac Z Depresja? Trening” - mozna kupic w empiku.
oraz tchnaca realizmem “Badz swoim najlepszym przyjacielem”
http://przyjaciel.zlotemysli.pl/dlaludzi - mozna pobrac darmowy fragment

By Fallen on lutego 1, 2008 | Reply
Witam… Dlugo sie zastanawialem nad napisaniem… Sam nawet nie wiem od czego zaczac… Na depresje choruje od kliku lat… a moze i cala wiecznosc U mnie jednak sprawa jest o tyle skomplikowana, ze jestem narkomanem, choc nie “czynnym”… no i chyba popadam w alkoholizm, do czego za wczesnie jest sie przyznaccprzed samym soba, jak to u alkoholikow bywa  Utrata pracy i szkoly nie zmobilizowala to tzw. wziecia sie w garsc, a jeszcze bardziej popchnela w bledne kolo… Kilka dni temu odstawilem leki… Probuje wytrenowac w sobie pozytywne myslenie… ale i tak czarne chmury spowijaja coraz silniej i nieublaganie… Najgorsza jest ta bezsilnosc i niemoznosc podjecia jakiejkolwiek decyzji, w ktora to strone ruszyc (you know what i mean) Rozstalem tez sie ze swoja kobieta… I jak ktos tu pisze, ze milosc jest jedynym remedium na depresje, to az mnie skreca… bez obrazy oczywiscie. Moim scisle subiektywnym zdaniem ona najszybciej podcina skrzydla… Nie potrafie sie zwrocic do Boga… Wydaje mi sie, ze za duzo zawinilem, abym mogl Go prosic o pomoc… Poza tym kiedy depresyjne demony wyja i rozrywaja czlowieka od srodka nie sposob sie zwrocic do kogokolwiek… Pozdrawiam i zycze wytrwalosci, ktorej mi tak cholernie brakuje…

By anita on lutego 2, 2008 | Reply
do FALLEN: To nie ciekawie Tobie sie ulozylo. Ja teraz mam depresje, ale nigdy nie uciekalam sie do picia alkoholu, lub narkotykow. Ale chcialam odebrac sobie zycie, wiec bralam duze ilosci psychotropow! Jak wszyscy cie zaszczuja, i przeganiaja… Nie mialam pracy, mieszkania, przyjaciol, wszyscy wystraszyli sie moich problemow! Teraz jakos funkcjonuje, ale wszystko przychodzi mi z takim trudem. Non stop antydepresanty. Besenne i koszmarne noce I obraz faceta potwora, ktory nigdy nie odpusci zemsty!

By Fallen on lutego 2, 2008 | Reply
Do Anita: Powiem Ci, ze dobrze dobrane antydepresanty potrafia falszywie uszczesliwic czlowieka… ale po dluzszym braniu… sam juz nie wiesz, kim naprawde jestes - jak to kiedys ktos madrze napisal… No ale to chyba najlepsze wyjscie niz mialoby sie przez caly czas zwijac z agonii… Ja tez probowalem ze soba skonczyc, nie raz nie dwa… Wciaz szukam oswiecenia. Dzis jest dobrze… a moze dlatego ze wypilem?;) Hehe… Mialas moze tak, ze wolalas funkcjonowac w nocy niz w dzien? Kiedy mam nawroty depresji to ciagle przestawia mi sie zegar biologiczny… I lzej jest jakby w srodku nocy… niz w poludnie… Ciekawe dlaczego? Aha… i moglabys podac nazwe swoich antydepresantow? Pozdrawiam..

By sonia on lutego 4, 2008 | Reply
witajcie,
pierwszy raz jestem na tej stronie, przeczytalam tylko kilka Waszych wypowiedzi, ale chcialam sie z Wami podzielic informacja, ze ja juz nie cierpie tak bardzo dzieki leczeniu farmakologicznemu. Leczenie trwalo ponad rok, ale bylo tak dobrze dobrane, ze nie odczuwalam zadnych skutkow ubocznych. Dzis, gdy patrze wstecz, jestem wdzieczna mojej przyjaciolce, iz powiedziala mi co sie ze mna dzieje (nie przypuszczalam, ze to straszne cierpienie to choroba). Oczywiscie nadal od czasu do czasu odczuwam stany przygnebienia, zniechecenia i czasem truchleje na mysl, ze wraca straszne cierpienie ale jak dotad (odpukac) odganiam negatywne mysli i to sie udaje:)

By MARCIN on lutego 6, 2008 | Reply
depresja to straszna rzecz. Wpadlem na nia kilka lat temu z powodu zawodu milosnego. Prawie od poczatku wiedzialem, ze ja mam, ale myslalem, ze jakos to bedzie. Przez dwa lata sie nie leczylem. Bylem tak przygniebiony, ze calymi dniami nie wychodzilem z domu. Tylko ksiazki i telewizja i tak calymi dniami. Nic mi sie nie chcialo - nawet ogolic - ogarnial mnie jeden obezwladniajacy lek, smutek - zadnej radosci, kompleksy, zaczalem sie bac ludzi, kobiet. W domu mysleli poczatkowo, ze nic mi sie nie chce - mowili zacznij od rzeczy malych - posprzataj - a mnie to doprowadzalo do szalu, bo mialem na glowie nieodzajemniona milosc. Dowartosciowywalem sie ksiazkami. nienawidzilem siebie. po 2,5 roku zaczalem sie leczyc, ale niestety przerwalem i tak kilka razy. Przez dwa lata nie robilem nic - tylko 8 godz znienawidzonej pracy i telewizja i spac. Moglem ludzi nie widziec - sam negatywizm. Nienawidzilem siebie. Myslalem, ze jakos to bedzie. potem podjalem kolejna juz probe leczenia i przez dluzszy okres czasu bylo dobrze, ale niestety przerwalem - znowu bylem zly na siebie. Wyladowalem w klinice nerwic w Warszawie i tam na terapii indywidualnej psychiatra powiedziala rzecz straszna “prosze pana, ja sie obawiam, ze moze nie byc miejsca na kobiete - to straszne pomyslalem”. W domu negatywizm. Chociaz pomagali mi jak mogli,postanowilem cos zrobic ze swoim zyciem i skonczyc studia magisterskie w Poznaniu, ale jest mi ciezko i nie wiem czy dam rade. Nie wiem kiedy ten koszmar sie skonczy, czy dam rade. Staralem sie modlic - zwlaszcza ulubiona modlitwa - koronka do Milosierdzia Bozego - ale chyba brak mi wiary i wytrawlosci. Staram sie walczyc, ale brak czegos pozytywnego - ludzi - kobiet ktore by mnie dowartosciowaly i pomogly miec pozytywne mysli i wytrwac w leczeniu, bo w domu ja zamieniam zycie moich bliskich w pieklo - zaczynam krzyczec - mowic do siebie - niekonczaca sie opowiesc. Prosze o modlitwe. Tak bardzo potrzebuje Boga - Jego milosci - kobiety, czulosci. Nie wiem jak to bedzie. Jesli ktos by chcial, to prosze o kontakt, prosze o modlitwe. Prosze o modlitwe. pozdrawiam marcin

By admin on lutego 6, 2008 | Reply
Do Marcina: Bede sie za Ciebie od dzisiaj modlic Koronka do Milosierdzia Bozego o 15.00.
Jestes bardzo dzielny - podjales studia! To sie liczy, warto pokonywac siebie, choc wiem, jakie to trudne dla ludzi w depresji. Ale zobaczysz, ze to sie naprawde oplaci wlasnie Tobie!
Jesli jeszcze ktos wlaczylby sie do tej modlitwy o 15.00 (Ciebie tez zapraszam) - to bedzie ona mocniejsza.
Stworzylismy na tym forum wspaniala wspolnote - wiec wspierajmy sie nie tylko swiadectwami naszych trudnych doswiadczen, ale tez modlitwa!
Trzymaj sie Marcinie - nie jestes sam

By sonia on lutego 6, 2008 | Reply
czesto mysle o depresji, zwlaszcza, gdy jak teraz… mam urlop. Cale moje dziecinstwo to pijanstwo mojego ojca, wieczne nerwy czy znowu moj ojciec bedzie sie awanturowal, potem przemoc psychiczna w moim malzenstwie, rozwod, milosc do innego mezczyzny (ja tej milosci nie dawalam zadnych szans )teraz sama wychowuje dzieci. Wierze w Boga i doskonale wiem, ze bardzo mnie kocha, tylko mam straszny problem z chodzeniem na msze, i modle sie przewaznie tez tylko wtedy, gdy jest mi zle. Wyglada na to, ze jestem straszna egoistka i czasem mysle, ze poniewaz nie jestem Bogu obojetna, dlatego mnie doswiadcza. Podobno kazdy ma swoj krzyz… i ja mam wlasnie taki, ze cale zycie mam pod gorke, ale co tam przeciez inni maja duzo gorzej… pozdrawiam wszystkich serdecznie:)

By bania on lutego 7, 2008 | Reply
nawet nie wiem jak zaczac… jest mi strasznie zle… a niby wszystko mam, zdrowie, rodzine, kochajacego chlopaka…studia… a mimo to… boje sie ze to wszystko strace ;(( ciagle placze… skad to sie bierze? kompleksow masa… nalapalam ich w dziecinstwie, kiedy to bylam najwieksza w klasie… moze nie wzrostem, a szerokoscia. Teraz juz moze nie odbiegam tak od innych, a ciagle czuje sie gorsza… niesmiala, malo mowie… chowam sie, uciekam jak tylko jakis problem. I teraz ta depresja… W sumie mysle, ze zaczeelo sie na studiach, ciezki kierunek, duzo nauki, moze mnie to przerasta. Mam byc farmaceutka? z depresja? A jak pomyle dawke, wsadza mnie do wiezienia… Wszystko jest bez sensu… Do niczego sie nie nadaje.. Nie chce mi sie zyc…

By Iwona on lutego 10, 2008 | Reply
Od kilku miesiecy choruje na depresje i nie potrafie sobie z tym sama poradzic. Mieszkam w Londynie z chlopakiem i tylko jego tak na prawde mam tutaj. Nie mam wlasnych znajomych. Sa tylko znajomi mego chlopaka. Nie mam nikogo z kim moglabym porozmawiac o mojej chorobie. Jest mi z tym bardzo ciezko, gdyz nikt z nich mnie nie rozumie. Wciaz maja do mnie pretensje, obwiniaja mnie o wszystko, co doprowadza mnie do stanow zalamania. Wmawiaja mi, ze problem jest we mnie i ze musze sie zmienic. A ja naprawde sie staram za kazdym razem. Potrzebuje kogos, z kim moglabym o tym porozmawiac, kto rozumie moja sytuacje, moj stan. Prosze piszcie do mnie. Poradzcie mi, jak mam sobie z tym poradzic, jak zwyciezyc z depresje, bo nie radze sobie ze soba…

By Danusia on lutego 11, 2008 | Reply
Iwonko. Na poczatku rutynowe pytanie, czy bylas z tym u lekarza? Jesli nie bylas, to powinnas jak najszybciej to zrobic, dlatego ze leki i tak podzialaja dopiero po dluzszym braniu, a znaczna poprawe poczujesz po trzech miesiacach. Jest to koniecznosc. Nie zwlekaj z tym, bo wczesniej czy pozniej i tak tam pojdziesz. A po co odwlekac i meczyc sie. Posluchaj, bo dobrze Ci radze. Jest teraz na rynku dosyc uniwersalny lek, ktory naprawde pomaga wielu osobom tj;Efektin R, polskim odpowiednikiem rownie dobrym jest Velafax - troszke tanszy. Nie zniechecaj sie do brania lekow. Nikomu nie musisz sie tym chwalic, a zobaczysz jak wroci Ci dobry nastroj, poprawi pamiec. Pozdrawiam Cie b.serdecznie.

By silaczka on lutego 13, 2008 | Reply
Iwona, ja mieszkam w Anglii od 5 lat. I chyba tutaj naprawde dopiero rozwinela sie moja choroba. Do niedawna nie mialam jeszcze pojecia, ze to depresja. TO bylo nienazwane. Obwinialam siebie, bo chcialam byc silna za wszelka cene. Samowystarczalna.
Bedziesz sie tak zapetlac w nieskonczonosc. Wiem, jak sie czujesz. Jesli chcesz, to prosze podaj maila, ja napisze…
I zgadzam sie z Danusia - szukaj pomocy u lekarza.

By Krzysiek on marca 2, 2008 | Reply
Ja choruje i lecze sie na depresje od 4,5 roku, tak naprawde nie mialem remisji tylko wieksze lub mniejsze doly, bylem w klinice na oddziale nerwic, bylem tez przez 6 miesiecy na oddziale zamknietym, gdzie mialem zabiegi elektryczne, teraz jestem w domu, dostalem nedzna rente na 2 lata, troche dorabiam, ale moja przyszlosc nie rysuje sie dobrze, mam 31 lat, samotny z wyboru, zadne sposoby leczenia nie zaskutkowaly, nie wiem jak zyc, nie wiem jak dlugo jeszcze pozyje, lecze sie u najlepszej pani profesor w Lublinie… Jestem wierzacym czlowiekiem, ale istnienie czasami jest nie do zniesienia…….

By anies on marca 3, 2008 | Reply
bliska mi osoba cierpi na depresje, widze, ze jesli czegos nie zrobie, stanie sie najgorsze, moze najgorsze dla mnie a nie dla niego? Jest to straszne, bolesne, czuje sie bezsilna. Czy istnieje jakies wyjscie? Czuje, ze na mnie splynela cala odpowiedzialnosc. On nie ma nikogo poza mna, bylismy dlugo razem, ale odeszlam, wierzcie - musialam, i w takim sensie rowniez odpowiadam za jego dramat. Nie ma mowy o lekarzu i leczeniu, nigdy na to sie nie zgodzi. Jestem blisko, ale nie tak jak by sobie tego zyczyl. Zdaje sie, ze nie moge byc juz blizej. Mieszkamy w Londynie. Od pol roku jego stan sie pogarsza, nie utrzymuje sie w zadnej pracy, odizolowal sie od wszystkich, nie spi, nie je, cierpi. Jestem jedyna osoba, ktora dobija sie do jego drzwi, przynosi posilki, placi za mieszkanie i przemawia w niekonczacym sie monologu, ktory trafia w proznie. Czy moge go jakos ocalic? Wrocic? Kiedy bylo mi tak zle, jest osoba despotyczna, musialabym zrezygnowac z tego, bez czego trudno byloby mi zyc. Porzucic rodzine, znajomych, zainteresowania, sens mojego zycia, pewno role nasze by sie odwrocily. Oto moj dramat… Boze jak zyc?! Jestem taka zmeczona

By babcia ela on marca 6, 2008 | Reply
Krzysztof ! Pamietaj, ze wlasnie tutaj mozesz pisac o swoim samopoczuciu i postepach, czy nawrotach choroby. To jest dla nas wszystkich swoisty zawor bezpieczenstwa. Kiedy czujesz, ze wybuchniesz - pisz. Wiem, ze kiedys marzylam o anonimowej sposobnosci wygadania sie (wypisania) przed zupelnie obcymi osobami, a jeszcze do tego rozumiejacymi co sie ze mna dzieje. Lecze sie na depresje juz szesc lat i nie moge powiedziec, ze jestem wolna od choroby a lecze sie systematycznie. Jedynym pozytywem jest brak mysli samobojczych. Przeszlam w zyciu bardzo wiele (mam 55lat) i chyba dlatego depresja mnie nie opuszcza. Jednak trzymam sie i uwazam, ze zadna depresja nie bedzie mna rzadzic. Sa dni, jak obecnie, ze robie wszystko, zeby nie wychodzic z domu. Wychowuje 10.letnia wnusie. Wstaje rano, bo musze, maluje sie i robie wrazenie zadowolonej z zycia. Tylko Wy wiecie, ile kosztuje nas udawanie. Walcze sama z soba, zeby nie utonac w rozpaczy jak wiele lat wczesniej. Mysle - a nawet to wiem - ze czlowiek jest twardszy od kamienia. Tylko nie mozna sie poddawac.
Droga Anis!!! Bardzo mi Ciebie szkoda. Jednak uwazaj, zeby to poczucie winy nie zaowocowalo u Ciebie choroba. Rozumiem, ze chcesz mu pomagac, ale nie kosztem wlasnego zdrowia. Nie Ty jestes odpowiedzialna za jego stan psychiczny. Nic nie zrobisz, jesli on nie chce sie leczyc. A moze jemu jest tak wygodnie i celowo gra role cierpietnika, zeby Ciebie od siebie uzaleznic? Spojrz na to chlodnym okiem. Pozdrawiam wszystkich radosnie.

By Radek on marca 25, 2008 | Reply
… gdy bede chodzil ciemnymi dolinami, zla sie nie ulekne…
Przede wszystkim trzeba zlapac dystans do zycia, do samego siebie.
Mam chwile zalmania, ale ma je kazdy.
To mi pomaga. Swiat jest jaki jest, chcesz sie w nim odnalezc…? A gdzie sie zgubiles? Mam problemy jak kazdy… Zycie jest darem a nie kara… tak mi sie wydaje. Po co mam byc smutny i zly, jak moge byc szczesliwy, dam sobie szanse na szczescie. Jutro wstane wypoczety i zadowolony. Ja WALCZE!!! Pozdrawiam!

By beata on marca 25, 2008 | Reply
“Mialas moze tak, ze wolalas funkcjonowac w nocy niz w dzien? Kiedy mam nawroty depresji, to ciagle przestawia mi sie zegar biologiczny… I lzej jest jakby w srodku nocy… niz w poludnie… Ciekawe dlaczego?” do Fallen - ja tak mam. Wiesz dklaczego tak jest? bo wtedy wiekszosc ludzi spi, nie musisz ogladac ich zadowolonych twarzy, udawac, ze u Ciebie tez jest ok i usmiechac sie. Jestes sam na sam ze swoim smutkiem, zamykasz sie w swoim pokoju, domu i wiesz, ze sa male szanse, ze ktos Ci przeszkodzi w Twoim bolu, dlatego tak jest…

By impresja23 on marca 28, 2008 | Reply
Krzysiek, mozesz mi podac namiary na prof. z Lublina, u ktorej sie leczysz, albo chociaz jej nazwisko? Mieszkam teraz w Lublinie, na depresje lecze sie ok. 2 lat. Biore Citaxin, ale zrezygnowalam z psychoterapii. Pozdrawiam:)

By Krzysiek on marca 30, 2008 | Reply
Anis!! Kiedys mialem dziewczyne, bedac w tym zwiazku pojawila sie choroba, naprawde bylem przekonany, ze w czesci to JEJ wina, tkwilismy w tym razem. Wyjechala do Londynu, po roku spotkalismy sie raz jeszcze. To ja zainicjowalem rozstanie, Ona miala alternatywe w postaci wyjazdu. Teraz jest tam z kims innym… boli… ale moze jest szczesliwa. Ludzie w depresji, nie wiedzac nawet o tym, potrafia manipulowac innymi i ich pograzac. Nie wracaj do tego co Cie ranilo. To zniszczy Was oboje. Dobrze by bylo, aby On wrocil do kraju. W kraju istnieje ustawa o przymusowym leczeniu osob, ktore targnely sie na zycie swoje lub innych (a morzenie sie glodem jest takim targnieciem sie na zycie). W szpitalu potrafia zdzialac cuda, sam widzialem. Zastanow sie nad tym, nie marnuj sobie zycia i nie przeciagaj tego stanu, jego zycie tez moze byc zagrozone.

Do Babci Eli. Wiem jak to trudno starac sie, zeby wszystko bylo ok. Ja udaje, ze pracuje teraz w domu (moj zawod na to pozwala), czesciowo to prawda, ale tak naprawde pracuje na 1/8, wiecej nie potrafie z siebie wykrzesac. Chce tylko dodac, ze trzeba sie leczyc u najlepszych, tylko oni maja doswadczenie jak polaczyc kilka lekow na raz, a jesli komus zdarzy sie szpital? Ja bylem w klinice, naprawde nie jest tak strasznie, pielegniarki bardzo sie staraly, aby kazdy pacjent czul sie tam w miare mozliwosci dobrze. A i pacjenci w wiekszosci sa w porzadku. Za mojego pobytu bylo np. dwoch ksiezy, w tym jeden misjonarz.
Trzymajmy sie i nie poddawajmy

By Krzysiek on marca 30, 2008 | Reply
Do Impresji23, namiary: prof. Halina Marmurowska-Michalowska, tel. gabinet. 743-19-20, sekretariat kliniki 744-409-67. Przyjmuje pon.-wtorek na ul. Kaprysowej 1. Jak nie dasz rady umowic sie w gabinecie prywatnym, to zadzwon do sekretariatu kliniki, tam Cie polacza z jej gabinetem i sie umowisz. Niestety ceny w gab. prywatnym sa z marsa. Pierwsza wizyta 200zl, kazda kolejna 150… Ale tu chodzi o zycie. Powodzenia

By kris on kwietnia 7, 2008 | Reply
bylem pacjentem szpitala psychiatrycznego kilkanascie razy i sie nie podlamalem. znam swoja wartosc i bede walczyl o swoje. nigdy sie nie poddawajcie. nigdy.

groove@autograf.pl

By Kwiatuszek on kwietnia 7, 2008 | Reply
Jeju to straszne… a mnie sie nie chce zyc…..bo po co….. Ciezko jest myslec, gdy jest sie w stanie SMUTKU:( Przeszkoda sa negatywne mysli jak i brak precyzji w mysleniu.:| jest w czlowieku jednak cos, co go popycha do szukania wyjscia z tej trudnej sytuacji. Ta sytuacja jest droga do doroslosci, nabierania doswiadczenia…. nawet nie wiecie ile to mnie nauczylo…. Jestem postawiona w zupelnie innej sytuacji niz ludzie, ktorzy nie cierpia!! Jest to droga z trudnymi przeszkodami… Boje sie dnia nocy i ZYCIA……

By Gina on kwietnia 8, 2008 | Reply
Lecze depresje od 2 lat, ale koncentracja wciaz nie wraca. Do tego w ogole nie jestem asertywna! Przez to jestem strasznie wykorzystywana i ponizana w pracy. Boje sie, ze jak odmowie “wynies, przynies, pozamiataj”, mimo iz jestem referentem ksiegowosci, zostane zwolniona lub nielubiana! Strasznie sie boje braku akceptacji. Wiem, ze to nie powinno miec znaczenia, ale juz jestem taka glupia, durna idiotka! Musialam to gdzies komus napisac, bo tak naprawde nie mam komu. Jak nauczyc sie asertywnosci? Nie chce do konca zycia byc sluzaca kolezanek z pracy! To jest straszna choroba! Boje sie, ze jej nigdy nie pokonam.

By Marinka on kwietnia 14, 2008 | Reply
Witajcie,
a ja sie czuje cala zdretwiala w srodku. Tak bardzo staram sie dla Boga - wspolnota, obowiazki, praca dla innych. Brak mi czasu dla siebie. Czasem mysle, ze nie mam dla siebie wcale milosierdzia. Kiedys sie strasznie zakochalam w pewnym czlowieku, ktory od dawna mial dziewczyne i z nia zyl, przezylam pieklo, ktore trwalo 5 lat. Teraz mam to uczucie za soba, ale jest we mnie pustka. Stracilam nadzieje, a zawsze tak mocno wierzylam Bogu. Te lata to bylo jedno wielkie blaganie Boga o litosc. O jakakolwiek pomoc. O zabranie tej milosci. Wszystko we mnie umarlo.

By zuska on kwietnia 30, 2008 | Reply
Od okolo pol roku zmagam sie sama ze soba. Nie dopuszczalam mysli, ze to moze byc depresja, pewnie dlatego, ze moje stany lekowe i brak jakiejkolwiek checi do zycia objawiaja sie z niewielkimi przerwami. W trakcie tych przerw jest wszystko w porzadku, usmiecham sie i z pozoru jestem szczesliwa. Ostatnio wszystko sie nasililo. Nie potrafie pozytywnie myslec, nic mnie nie cieszy, czuje sie bezwartosciowa osoba. Moj chlopak tego nie widzi i podobnie jak niektorzy z Was slysze w kolko: “znowu wymyslasz, cos sobie znowu ubzduralas…itd”. Przez to juz nie staram sie mu czegokolwiek tlumaczyc. Po prostu zamykam sie w tym osamotnieniu. Moj chlopak jest jedyna bliska mi osoba w miescie, w ktorym studiujemy. Owszem mam kilka kolezanek , ale one maja swoje zycia i nie zawsze mozemy sie spotkac. Dlatego tez cala swoja uwage poswiecam jemu. Od jakiegos czasu stale slysze od niego, ze cos robie zle. A to sie zle ubralam, obiad za malo podgrzany, ze jestem zalosna w tym co robie na co dzien. Zaczynam sie zastanawiac, czy nie ma racji. Moja wielka wada jest to, iz nie potrafie od razu skonfrontowac takiej uwagi co do mojej osoby i po prostu stroje fochy tzn. malo mowie i widac po mnie jakbym byla obrazona na caly swiat. Tak naprawde to tzw. fochy sa moja jedyna obrona przed tym wszystkim. Zaczelam bac sie ludzi, zamykac w domu i nigdzie nie wychodze. Przestalam sie sobie podobac, nie mam ochoty ladnie sie ubrac. Czuje sie nie potrzebna. Dodam tylko, ze jestem w takim punkcie w zyciu, gdzie koncze studia i za niedlugo bede na powaznie szukala pracy. Z moim obecnym nastawieniem do ludzi i swiata czarno to widze i bardzo boje sie tej doroslosci. Kiedys taka nie bylam, malo tego bylam otwarta, komunikatywna, pewna siebie kobieta, a teraz… nie wiem co sie ze mna stalo. Jezeli ktos ma podobny problem, niech odpisze na forum. Dziekuje.

By vasery on maja 2, 2008 | Reply
Zuska ten Twoj chlopak to dupek maksymalny, patrz na te jego okreslenia z dystansem, bo sie zameczysz, mysl o sobie dobrze, wazne co Ty o sobie myslisz, bo on Ci rozne rzeczy moze wmawiac i poglebisz swoj dolek. Ja juz mam duzo lat i tez slyszalam od takiego dupka przez 27 lat jakie jestem zero - cytuje jego slowa /sasiadka to zona i matka a ty to jestes zero/ nazwalam ja matka polka . 5 lat temu wyjechalam do pracy do Niemiec na pole /praca niewolnicza, ale to nic/, wyjechalam zeby udowodnic sobie, ze nie jestem zerem, chociaz mam stala prace a on nie. Przezywalam te jego okreslenia i teraz jestem na lekach przeciwdepresyjnych. Pozbadz sie takiego dupka, bo jakby mial troche chociaz oleju w glowie, to by zauwazyl, ze Ci ciezko i pomoglby Ci.

By Nata on maja 4, 2008 | Reply
Trafilam tu przypadkiem, bez celu przegladajac strony. W sumie nie wiem co napisac, bo nigdy nie patrzylam na moja osobe pod tym katem, ale… jestem po prostu w calkowitym dolku, w sumie to juz chyba od paru lat, wiem ze po czesci sama sie w to wpakowalam, bo wpakowalam sie w zwiazek, ktory od poczatku nie mial sensu, a jednak sie ludziam, z kazdym dniem jest coraz gorzej, juz nie jestesmy razem, ale ja nadal go kocham i nadal cierpie, a kazdy jego problem biore do siebie, chyba tak troche zyje jego zyciem, nic mi sie nie chce i… nie widze celu dalszego zycia. Mam dosc. Po co sie tak meczyc

By Unknown on maja 18, 2008 | Reply
Chcialbym umiescic tutaj jeden artykul, ale za duzo on zajmuje. Wiec podam link do strony z nim. Mowi on o depresji slawnych ludzi, ktorzy pokonali depresje sami, gdyz w ich czasach nie bylo zadnych terapii leczacych, tworzac przy tym wielkie rzeczy dla Boga
A tu cytat zachecajacy do lektury

“Wszyscy ci mezczyzni poza tym, ze byli slawni, wiedzieli dobrze, co to depresja, poniewaz doswiadczyli jej osobiscie. I nie mam tu na mysli lekkiej chandry, lecz powazna depresje. Wszyscy oni, mimo dlugotrwalych i dotkliwych okresow melancholii, uczynili wielkie rzeczy dla Boga. Nie tylko wydobyli sie z depresji, ale takze, podobnie jak apostol Pawel, przemienili to, co bylo dla nich “uciskiem”, w sile ktora pomagala im rekompensowac okresy przygnebienia i smutku. Najbardziej zdumiewajace jest jednak to, ze potrafili oni pokonac wlasna depresje w czasach, kiedy nikomu nie snilo sie jeszcze o zadnej terapii. Byli osamotnieni w swoich zmaganiach. Prawde powiedziawszy, az do lat piecdziesiatych dwudziestego wieku, kazdy, kto cierpial na powazna depresje i nie ladowal predzej czy pozniej w zakladzie psychiatrycznym, mogl mowic o szczesciu.”

http://www.wdrodze.pl/md/prawdziwi.htm

By Anja Stern on maja 19, 2008 | Reply
rowniez trafilam na te strone calkiem przypadkiem, pobieznie przegladajac srony o depresji, ludzac sie, ze znajde jakis cudowny srodek na moj problem, ktory ciagnie sie juz od dziecinstwa, zawsze bylam gorsza od reszty rodzenstwa: ta glupsza, brzydsza itp. Ciagle ponizanie doprowadzilo do poczucia nizszosci i beznadziejnosci, wiec szukalam akceptacji u mezczyzn, ktorzy albo mnie wykorzystywali, albo moja juz wypaczona samoocena doprowadzala do tego, ze sie ode mnie odwracali. W koncu spotkalam na swojej drodze mezczyzne, ktory byl po prostu `idealny’, swiata poza nim nie widzialam. Odeszlam z domu, rzucilam szkole, odwrocilam sie od przyjaciol. To on mi podal zloty srodek na moj wtedy jeszcze nie az tak powazny problem. Bylismy tylko on i ja i narkotyki… Kiedy juz bylam calkiem na dnie, zaczal mnie bic, lecz to mnie od niego nie odstraszylo, bo w domu bylam bita od kiedy pamietam, wiec bylam przyzwyczajona, to bylo dla mnie czyms zupelnie normalnym.
Kiedy malo mnie nie zabil, postanowilam od niego odejsc, przestalam cpac. Ale nie moglam juz dalej zyc, bylam juz tak wyczerpana zyciem, ze postanowilam sie zabic. Odratowli mnie niestety, trafilam do burdelu. Ale to tez nie bylo nic strasznego w porownaniu do tego, jak bardzo cierpiala moja dusza. Po calym zyciu spedzonym w bagnie, w koncu usmiechnal sie do mnie los i spotkalam na swojej drodze czlowieka, ktory mnie naprawde kocha: nie bije, nie krzyczy, szanuje mnie, nie pije, nie cpa, widzi mnie jako wspaniala kobiete, godna dobrego traktowania. Wie o mnie wszystko i mimo to kocha mnie taka jaka jestem.
Wspanialy happy end, prawda? Jednak jestem tak wyniszczona od srodka, ze nie potrafie juz normalnie zyc, funkcjonowac w swiecie, rozmawiac z ludzmi, czuje sie jak nikt. Przy zyciu trzyma mnie tylko swiadomosc, ze gdybym sie zabila, to zmarnowalabym zycie jemu. Wiec sie mecze… nadzieja, ze bedzie dobrze juz dawno odeszla i jakiekolwiek proby ratowania siebie, z gory skazane sa na niepowodzenie, czuje sie jak w potrzasku. Najbardziej boje sie tego, ze ktoregos dnia strace kontrole nad soba i zamkna mnie w psychiatryku, ale poki co musze to wszystko znosic.

By krzysiek on maja 26, 2008 | Reply
czesc aniu, jak masz chwile wolnego czasu, to napisz do mnie, chce porozmawiac z Toba. Nie jestes tak slaba jak myslisz, podziwiam Cie za te zmiany jakie zaszly w Tobie - to ciekawe. Napisz
krzysiek to moj e-meil kzuber70@o2.pl

By ola on maja 27, 2008 | Reply
Zuska! Vasery ma absolutna racje. Ja tez przez wiele lat tkwilam w takim zwiazku, gdzie wciaz slyszalam, ze jestem kiepska matka, beznadziejna gospodynia, skonczylam zle studia, za malo zarabiam, jestem nietowarzyska itd……Kiedy zaczelam chorowac, uslyszalam, ze jak przestane myslec o glupotach i wezme sie za jakas prace, to mi przejdzie. Rozwiodlam sie, zaczelam sie leczyc, jezdze do terapeuty. Dobrze nie jest, ale przynajmniej mam nadzieje, ze moze kiedys… Ciezko znosze samotnosc, ale wole byc sama niz z kims, kto powoli, ale skutecznie mnie wykanczal.

By Agusia Niczyja on czerwca 28, 2008 | Reply
ja zmagam sie z depresja od 4 lat, pomoglam sobie korzystajac z wizyty u psychiatry, dzieki ktoremu zyje, w pore przepisal mi odpowiednie leki, ktore jednak po jakims czasie przestawaly dzialac i zmienialam na inne. Najtrudniejsze w tym wszystkim, ze mam 4 malych dzieci i wlasciwie oparcia nie mam w nikim, najbardziej boli, ze matka, ktora powinna mnie wesprzec, dodatkowo mnie doluje, twierdzac, ze trzeba sie wziac w garsc, zaczac modlic i rzucic wszelkie farmakologiczne swinstwo, we mnie sil coraz mniej, unikam ludzi, ceesto krzycze i placze. Od kilku dni biore citaxin - nie wiem, pokladam w nim nadzieje, kilkakrotnie, zeby udowodnic sobie i matce, ze jestem silna i nieuzalezniona, bez zgody lekarza zrywalam z lekami, ale powracalo ze zdwojona sila. Czuje sie jak wariatka, tak wydaje mi sie, ze na mnie patrza ci co wiedza o mojej chorobie. Wiele w zyciu przeszlam, choc mam dopiero 32 lata - czuje sie stara, wypalona, pusta, ale podejmuje wyzwanie i zmuszam sie do zycia, sila woli do opieki nad dziecmi, bo maja tylko mnie i meza, ktory jest jeszcze slabszy psychicznie. Nie moge dopuscic do zalamania, dlatego bardzo prosze wszystkie wierzace osoby o modlitwe w intencji mojej i mojej rodziny. Ciezko mi, bo w tym wszystkim czuje sie okropnie samotna

By Grzesiek on czerwca 28, 2008 | Reply
Nie jestesmy niczyi, nalezymy do Pana Boga. A jesli chodzi o leki, nie odstawiaj ich nigdy nagle, bo reakcje organizmu sa rozne, zawsze odstawiaj stopniowo pod kontrola lekarza.
Ps. Masz duzo sily, a to bardzo wazne w tej chorobie. Pozdrawiam cala Twoja rodzine

By Agusia Niczyja on czerwca 29, 2008 | Reply
dziekuje za tych pare dobrych slow, co do Boga, to czasem wydaje mi sie, ze On sie tylko przyglada zmaganiom czlowieka gdzies z boku, nie wlaczajac sie. Mam jedno pytanie - nie wiem czy agresywne zachowania, czesto ogarniajace uczucie nienawisci, uraza do innych ludzi, moze byc spowodowane depresja? Czy raczej to jest wpisane w charakter czlowieka, jego osobowosc - zdarzaly mi sie takie zachowania, mysle, ze pare osob bardzo skrzywdzilam, nie wiem czy wiazac to z choroba, czy ja taka podla juz jestem z natury. Moze ktos z Was doswiadczal podobnych nastrojow - prosze - napiszcie.

aha, cos sobie przypomnialam - ostatnio po dlugiej przerwie zdecydowalam sie na spowiedz sw, trafilam na starszego ksiedza egzorcyste, ktory poza tym, ze jest madrym czlowiekiem, powiedzial cos, z czym sie nie zgadzam i co mnie troszke zabolalo - stwierdzil, ze depresja jest spowodowana grzechem czlowieka, brakiem wiary i zwiazanym z tym dzialaniem zlego ducha, ktory chce doprowadzic czlowieka do tragicznej ostatecznosci i pozbawic mozliwosci zbawienia. Ja zachorowalam na depresje po urodzeniu 2 dziecka, po 2 letniej walce z alkoholizmem meza i paroma nieszczesliwymi zdarzeniami, o czym owemu ksiedzu juz nie zdazylam wspomniec

By slota on lipca 5, 2008 | Reply
Mysle, ze nie mozna generalizowac ludzkich zachowan w poszczegolnych sytuacjach. Przeciez kazdy z nas jest inny i kazdy po swojemu reaguje na rozne bodzce. Owszem najlatwiej jest “zwalic” wszystko na chorobe i chocby przed soba udawac, ze jest sie usprawiedliwionym, ale to przeciez do niczego nie prowadzi. Prawda jest jednak, ze w depresji czlowiek jest totalnie rozchwiany emocjonalnie i reaguje niewspolmiernie do tego, co go spotyka. Mam na mysli dzikie awantury z powodu nie umytej szklanki itp ;-> Ja ten etap chyba mam juz za soba, choc zdarza mi sie poklocic z kims z byle powodu. Czlowiek w depresji jest rozdrazniony, brakuje mu akceptacji i zrozumienia i dlatego nienawidzi wszystkiego i wszystkich, a najbardziej siebie.
Ja tu sie wymadrzam, a tak naprawde chodzi mi o to, ze trzeba pracowac nad soba. Terapia, ktora przeszlam nauczyla mnie wlasnie tego, ze trzeba obserwowac siebie. Znajdowac przyczyne swoich zachowan. Teraz mam w sobie wiecej empatii, zastanawiam sie, co czuja inni w konfrontacji ze mna. Oczywiscie nie jestem w stanie tego kontrolowac, np. podczas sprzeczki, ale jak ostygna emocje, zastanawiam sie, czy to na pewno ja mialam racje, a jesli tak, to dlaczego tak ostro zareagowalam. Czesto sie okazuje, ze pewne rzeczy sugeruje nam podswiadomosc. Np. na glosne zachowanie reaguje zloscia i lekiem, bo przypomina mi to zachowanie ojca z mojego dziecinstwa, a matka zawsze wpajala mi, ze trzeba sie cicho i grzecznie zachowywac. Jest masa takich rzeczy. Kogos osadzamy nie slusznie, bo przypomina nam jakas nielubiana osobe z przeszlosci. Najbardziej uciazliwe jest dla mnie czarnowidztwo, jakie przejelam od matki. Miedzy innymi dlatego nie moge sie wyzbyc zaburzen lekowych. Choc chce bardzo pokonac chorobe, to przy kazdej podejmowanej probie towarzyszy mi przekonanie, ze i tak sie nie uda i kolo sie zamyka.

By Agusia Niczyja on lipca 7, 2008 | Reply
do mnie nic juz nie trafia, jestem zmeczona, brak mi sil, nie chce mi sie jesc, kazdy dzien jest takim samym ciezarem, marze o tym zeby sie po prostu nie obudzic - nie mam na mysli samobojstwa, po prostu zeby zniknac, nic mnie juz nie jest w stanie ucieszyc, ani zaskoczyc.

By martaa on lipca 9, 2008 | Reply
by agusia. Ja do wczoraj tez tak mialam, ale doszlam do wniosku, ze jesli tak dalej bedzie, to albo sobie palne w leb, albo zapije i stwierdzilam, ze pieprzyc to wszystko, to moje zycie i bede soba, bo to o to chyba chodzi. Robic to na co ma sie ochote i nie patrzec na innych, wywalic wszystko co bylo klamstwem, falszywi przyjaciele, FASZYWE ZYCIE, falszywe uczucia i stanac w prawdzie na swoj temat i zyc, ja na przyklad modlilam sie o to, co teraz widze jest nie dla mnie to tylko forma zabezpieczenia, balam sie, ze zostane sama i zostalam, ale i tak bylam wsrod pozorow. Bog nie pomaga tak jak tego oczekujemy - dawno sie juz przekonalam.

,,istnieja dwie drogi /; mozesz dalej uciekac, chowac sie, winic caly swiat za swoje problemy lub tez stanac na wlasnych nogach i postanowic zostac SOBA”

prosze o komentarz! moze ktos ma cos do dodania, albo nie zgadza sie ze mna

By admin on lipca 9, 2008 | Reply
martaa; mamy takie tendencje, zeby szukac wokol winnych - i trudno sie nam dziwic, bo dostalismy “po kosciach” od najblizszych swego czasu, gdy dorastalismy, dojrzewalismy. Jednak to patrzenie w przeszlosc jest potrzebne tylko do pewnego momentu, do momentu, w ktorym umiejscowimy bol, znajdziemy jego przyczyne. Nastepny etap to powinno byc wybaczanie i na koniec odwrocenie sie na piecie od przeszlosci. “Umarlym zostawcie grzebanie zmarlych”. Trzeba sie zabrac za siebie, zadbac o siebie, o swoj sen, dobre jedzonkie, piekne spacery, ladne ubrania, kino, teatr, wystawy, dobra ksiazke. To jest ten zdrowy egoizm, ktory ludziom rozchwianym emocjonalnie przywraca rownowage. I trzeba zapomniec - tak jak pisalas - ze zmienimy swiat czy ludzi. Jesli uda nam sie siebie zmienic, swoj sposob reagowania - to bedzie wielki sukces. A gdy uda nam sie choc troche zmienic siebie, to razem z nami bedzie sie zmienial swiat. Dzis widzimy go ciemno, falszywie, bo projektujemy na zewnatrz nasze mysli. Gdy mysli stana sie jasne i swiat pojasnieje
Czego zycze nam wszystkim

By Agusia Niczyja on lipca 16, 2008 | Reply
marta masz racje, zreszta admin tez, ale jak przelamac ten smutek ciagly, wewnetrzny bol, niemoznosc cieszenia sie czymkolwiek - wybaczenie? Fajnie sie slyszy, czyta, tylko co to za wybaczenie, kiedy mysli obsesyjnie wracaja i zatruwaja zycie, przeciez zapomniec sie nie da, to oszukiwanie siebie, kazdy dzien jest ciezarem nie do udzwigniecia, juz od rana czekam na wieczor i kazdy dzien taki sam

By martaa on lipca 17, 2008 | Reply
by agusia czy niczyja?:) hehe, ja mam tez takie mysli non stop i juz nie robie nic z nimi, bo wiem, ze czym bardziej sie nimi zajmuje, tym bardziej sa natretne, czasem mam wrazenie, ze zyje przeszlym, ale co z tym wewnetrzym smutkiem zrobic, juz nie mam pojecia. Probowalam wszystkiego i nic, trudno, zmarnowane zycie i zgoda na takie, trudno sie mowi, bo i tak nic tu nie pomoze, zycze wiecej sily i optymizmu

By Agusia Niczyja on lipca 30, 2008 | Reply
a u mnie dochodzi maz z problemem alkoholowym, walczylam z tym, ale ciagoty powracaja, bywaja awantury, ktorych uczestnikami sa dzieci i to mnie najbardziej boli i przytlacza. Tak naprawde jeszcze tylko ze wzgledu na nie ciagne, ale sil brakuje, czuje sie przegrana, zastraszona, nie moge zostawic dzieci i uciec. Ciagly niepokoj i brak bezpieczenstwa psychicznego, to glowna przyczyna choroby

By admin on lipca 30, 2008 | Reply
Agusia Niczyja, nie poradzisz sobie sama z tymi problemami. Namawiam Cie serdecznie na spotkania Allanonu - to sa grupy wsparcia dla zon alkoholikow. Sprobuj znalezc przez internet adresy tych spotkan. Dostaniesz tam wzmocnienie i wsparcie. Picie Twojego meza to problem nie tylko jego, ale calej Waszej rodziny. Potrzebujecie pomocy. Ratuj siebie i swoje dzieci!

By Agusia Niczyja on sierpnia 10, 2008 | Reply
dziekuje Admin, na szczescie te akcje nie zdarzaja sie czesto, dziwi mnie znieczulica sasiadow, ktorzy widza, ze prowadze sie porzadnie, nie pije, dbam o dzieci a mimo to nigdy nie zareagowali,to samo moja rodzina, sa zdania, ze wybralam sobie takiego faceta to sie musze meczyc i ze na pewno ja tez mam swoja wine, skoro dochodzi do takich sytuacji, przestalam sie po prostu skarzyc, tylko w sytuacji, w ktorej czuje sie zagrozona wzywam policje, przynajmniej oni sa po mojej stronie

By admin on sierpnia 10, 2008 | Reply
Agusia Niczyja!
Tak naprawde to jestes Pana Boga a nie niczyja
Agusia, dalej namawiam Cie na szukanie grupy wsparcia.
To jest sila, to jest szansa wyjscia z piekielnych niemocy.
Bylam w tym i wiem o czym pisze.
Szukaj pomocy - wszedzie. U ksiedza, w grupie przyparafialnej, terapeutycznej - kazdy adres jest dobry. Wazne, zebys zobaczyla swoja bezsilnosc i bezradnosc wobec sytuacji, w ktorych uczestniczysz.
Nie boj sie - pros o pomoc. Sasiedzi nie widza, bo chca byc delikatni. Nie miej im tego za zle.
Czy wprost poprosilas kogos z nich o pomoc?
Rodzina to inna kwestia. Nie widza, bo sie boja podjac ryzyko ingerencji.
Nie szukaj w rodzinie wsparcia - moze byc zbyt slaba na Twoje problemy.
Agusia - walcz o siebie, o swoje dzieci. Nie ma takiej matni, z ktorej nie dalo by sie wydostac!
Pisz! Pisz do nas - jestesmy takim malym zalazkien grupy ludzi wspierajacych sie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz